Rozbicie dzielnicowe w WordPressie. Czy Gutenberg przywróci niepodległość?

WordPress rozbicie dzielnicowe (zdjęcie)
Dawno, dawno temu, żył sobie pewien gospodarz. Wiódł stosunkowo proste, aczkolwiek ambitne życie. Trzymał się pewnych zasad, takich jak wolność, prostota, dzielenie się wszystkim, co się ma bez oczekiwania niczego w zamian.

Kiedy zbłąkani wędrowcy zdecydowali się go odwiedzić, byli witani dość skromnym wnętrzem, lecz zawsze czystym i uporządkowanym.

Każdy, kto trafiał do gospodarza, wiedział czego się spodziewać i po stosunkowo niedługim postoju czuł się tam jak u siebie w domu.

Podróżni byli zawsze zadowoleni, nic więcej dziwnego, że usługi gospodarza zaczęli chętnie polecać innym. A wielu z nich, poruszanych piękną ideą robienia czegoś dobrego dla reszty świata, ot tak po prostu, decydowała się dorzucać i swoje cegiełki do rozwoju poletka gospodarza.

I tak, rok w rok nasz gospodarz rósł w siłę, wspierany przez coraz większe rzesze sojuszników. I nie wiadomo kiedy stał się tak sławny, że już nie tylko odwiedzali go skromni jak niegdyś poszukiwacze.

Stał się starannie zaplanowaną mekką odwiedzin z całego świata.

Z biegiem czasu początkowe zachwyty nad prostym i funkcjonalnym wnętrzem gospodarza przerodziły się w dywagacje na temat wspaniałych przestrzeni do rozwoju jakie oferuje.

Wówczas nasz gospodarz nie widział w tym nic złego.

Wręcz przeciwnie.

– Im więcej rąk do pracy, tym lepiej. – myślał gospodarz. – A dopóki wszyscy robimy coś  dla innych, tak od serca, to tylko na dobre nam wyjdzie.

I pozwalał nowo przybyłym swoje przestrzenie wykorzystywać i rozbudowywać.

Miał tylko jedną żelazną zasadę. Na wejściu zawsze powinny być trzy słowa: “Tu mieszka gospodarz”.

Coraz częściej jednak nasz gospodarz tęsknił za starymi czasami, kiedy odwiedzali go przypadkowi acz skromni wędrowcy. Postanowił, że teraz dla odmiany on sam wybierze się w podróż.

I pewnego dnia wyruszył poza wioskę.

Kiedy wrócił, na drzwiach swojego domu zobaczył tabliczkę:

“Tu mieszka Magnat. Bez pukania nie wchodzić. Gospodarz urzęduje w piwnicy.”

– Oj, pomyliłem domy. – pomyślał gospodarz i postanowił obejść chatę dookoła.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy nieco dalej, na tym samym budynku zobaczył drugą tabliczkę:

“Tu mieszka Oligarcha. Poczekaj na wezwanie do środka. Gospodarza znajdziesz w suterenie.”

– Dziwne… – pomyślał nasz bohater. – Jeden dom i kilka panoszących się osobistości. Ciekawe, czy ten ich niby gospodarz to ta sama osoba. I dlaczego urzęduje w piwnicach? Pewnie zabalował i może potrzebuje trochę chłodu na orzeźwienie?

Kiedy jednak kilka metrów dalej zobaczył kolejną tablicę, trzy raz większą od dwóch poprzednich, nie było mu już do śmiechu.

Napis na ogromnej, mosiężnej tablicy brzmiał:

“Tu mieszka Arystokrata. Wstęp tylko dla uprzywilejowanych. Gospodarz odpoczywa na dole.”

– Do stu tysięcy diabłów! Przecież ja tu wciąż mieszkam i to JA jestem gospodarzem! – wykrzyknął oburzony już na dobre. – To tak nie może być! Trzeba zrobić porządek z tymi tablicami. Przecież ci wszyscy nowi wędrowcy zupełnie stracą orientację dokąd trafili i kto ich tu gości!

Nasz gospodarz był mądrym człowiekiem. Wiedział, że aby przywrócić porządek, najpierw trzeba zrozumieć, jak to się stało, że go się straciło.

Udał się więc po poradę do rady mędrców.

– Gdzie popełniłem błąd? – pytał ze łzami w oczach. – Dałem im wszystko: solidne fundamenty, wielkie przestrzenie i możliwości rozwoju.

– Dałeś im wszystko, poza jedną rzeczą. – usłyszał od jednego z rady mędrców. – W swoich wspaniałych przestronnych wnętrzach nie postawiłeś ścian. Ani nie dałeś narzędzi i materiałów do ich budowania.

– A nikt nie lubi funkcjonować w otwartej przestrzeni. – kontynuował myśl drugi członek rady. – Więc wymyślili swoje. Każdy inne i teraz prześcigają się, które są najatrakcyjniejsze. Jak widać po tłumach podróżnych zjeżdżających do wioski, chętnych im nie brakuje.

– Ależ ci wędrowcy nie przychodzą już nawet do mnie! – żalił się gospodarz. – Oni przychodzą do nich! Nie taka była moja misja! W moich progach było miejsce dla każdego! Zawsze za darmo!

I nasz poczciwy gospodarz, żeby ratować sytuację, wydał rozporządzenie:

“Od dzisiaj, każda rzecz i przestrzeń zagospodarowywana pod moich dachem ma być budowana za pomocą moich narzędzi. Każdy może budować z nich co tylko zechce, ale ma używać moich!”

I wtedy z włości wszystkich oligarchów, magnatów i arystokratów powychodzili ich goście.

– Ależ jak to! Przecież tak nie można! To naruszenie porządku! – krzyczeli. – Nam jest dobrze, tak jak jest.
– Zabierzcie te swoje narzędzia! Nikomu są niepotrzebne! Albo dajcie tylko tym, co chcą. – wołali.

Po chwili dołączyli do nich najstarsi goście gospodarza, którym nie przeszkadzało spanie nawet na klepisku. Choć nie pałali sympatią do bogatych „arcymistrzów”, w tej sprawie podzielali ich opinię.

Wszystkich ogarnął niepokój.

I biedny gospodarz usiadł zmartwiony. Wiedział, że przed nim długie lata ciężkiej i mozolnej pracy. I wcale nie był pewien, czy jeszcze kiedyś uda mu się pogodzić zwaśnioną wioskę.

 

20 komentarzy do “Rozbicie dzielnicowe w WordPressie. Czy Gutenberg przywróci niepodległość?”

  1. Ładna opowieść o tym jak człowiek w miarę dojrzewania chce zmienić reguły gry i okazuje się że to nie zawsze wychodzi mu na dobre i nie wiadomo czy w ogóle jest możliwe.

    Słowa gościa (że Gutenberg może być tą kroplą co przyczyni się do masowego forkowania WordPressa i podziału społeczności) na WordUp Kalisz ciągle dzwonią mi w głowie 🙁
    Co prawda on mówił o środowisku developerskim nie biznesowym o którym jest opowieść (w moim odczuciu) ale to tylko dopełnia jego słowa.

    1. Dzięki za komentarz Arku. Cieszę się, że nie trafił do spamu (najwyraźniej Akismet się uczy).

      Myślę Arku, że póki jest wtyczka Klasyczny Edytor, forkowanie nie będzie potrzebne. Bardziej mnie ciekawi, kiedy autorzy wtyczek zmęczą się utrzymywaniem kompatybilności pod oba tryby: z Gutenbergiem i bez. Opcja, że Gutenberg jednak nie wejdzie do core’a wydaje się być niemożliwa, szczególnie po tym, jak takie osobistości jak SEO Yoast poświęciły długie miesiące, żeby być z nim kompatybilnym. Najbliższe miesiące zapowiadają się ciekawie.

      1. A co jeśli wytwórcy wtyczek, motywów nie będą chcieli wspierać gutenberga?

        Zdaje się że potrzeba dodatkowych umiejętności żeby go wspierać a nie każdy będzie miał czas i chęci np. wchodzić w js-a.

        W moim czarnowidztwie pojawiają się znaczne problemy z aktualizacją, zwłaszcza jeśli to darmowa wtyczka czy motyw utrzymywana przy życiu w ramach dłubania po godzinach. Kiedy okaże się że trzeba ją przepisać w znacznym stopniu, a na dodatek w innym środowisku to łatwiej ją będzie porzucić niż ciągnąć projekt.
        Ciekawe ile wtyczek, motywów z repozytorium samoistnie zdechnie? Są przecież takie nadal działające od lat a nieposiadające aktualizacji.

        Jak dla mnie to może być równia pochyła w dół 🙁

        W efekcie ubędzie działających wtyczek i motywów co jest obecnie chlubą wordpressa i może wpłynąć na jego forkowanie lub szukanie innych rozwiązań typu dziudkowe Publii. A to znów się przełoży na popularność wordpressa.

        Kolejny problem wymuszanego gutenberga to że „pani Zosi” przestanie wordpress działać (i nie przetłumaczysz że to wina wtyczki/motywu którego nie masz jak zaktualizować) więc nie będą aktualizować, więc będą się ujawniać dziury i w następnym podejściu „pani Zosia” stwierdzi ze wordpress jest zły bo niebezpieczny…

        Oczywiście to czarna wizja na kilka lat nie na najbliższy miesiąc czy dwa 🙂

        1. Właśnie zrobiłem aktualizację do 5.0. Sam się przestraszyłem nowego wyglądu, działania Gutenberga. Aby „panie Zosie”, a mam takie, nie wpadły jutro w panikę i dla własnego spokoju zainstalowałem „Klasyczny Edytor”. Co będzie dalej? Chyba trzeba będzie jednak nauczyć „panie Zosie” nowej wersji – nowego programu?
          Najważniejszym pytaniem jest jednak kwestia motywów. Duża część z nich już działa na zasadzie pudełkowo – kafelkowej, złap i umieść. Jak to się będzie miało do Gutenberga?

  2. Fajna historyjka, świetnie tłumaczy zasady funkcjonowania kołchozów ;p – a gospodarz ma już jeden taki, zwie się WPcom.
    Wolność jest za mało postępowa, totalitaryzm jest bardziej postępowy, bo można wszystkich postawić pod ścianą i dać możliwość jedynego słusznego wyboru. Straty są wliczone w koszta, znaczy kalkulacji nikt nawet nie robił, bo i po co?

    W historyjce coś napomknęłaś, że celem zmian jest walka z oligarchią – a ja pytam, po co? Przed oczami mam batalie Don Kichota.
    Na koniec argumentujesz, że konsekwencje dla ogółu społeczności są uzasadnione i wszyscy powinni podzielać wizję Don Kichota, bo kilku oligarchów już się przystosowało do nowych warunków.
    No i ciągle forsujesz pogląd, że wszelka krytyka jest nieuzasadniona i pozbawiona merytoryki i jakoby stała za nią tylko dbająca o własne interesy oligarchia – co nie jest prawdą. Tylko dziwnym trafem, tych merytorycznych uwag nikt nie chce widzieć i na nie odpowiadać, bo a) oligarchów ignorujemy, b)developerów też ignorujemy, c) zmiany są dedykowane zwykłym zjadacza chleba, d) tych też ignorujemy, wszak zgodnie z vocal minority oni się nie odzywają tylko milcząco akceptują, e)wszyscy krytycy to pieniacze i ich ignorujemy. Ewentualnie zbywa się ogólnikami i oklepanymi frazesami. Innymi słowy, nie ma miejsca na jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Szkoda.

    Podziały i fragmentacja postępują, gałęzie < 5.0 mogą zatrzymać użytkowników na dłużej. Co do wtyczek, to ludzie mogą pozostać przy wersjach przedgutembergowych (jeszcze gorzej, a przecież i teraz z aktualizacjami wielu jest na bakier) lub poszukać alternatyw. Grono zwolenników forkowania projektu rośnie. Czas pokaże jak się wszystko ułoży. Jedno jest pewne, bogata oligarchia sobie da radę, po tyłku zaś oberwie cała reszta i to oni na kieszeni odczują powiew "nowego".

    1. Hej Paweł,
      takie przypowieści mają to do siebie, że każdy może zinterpretować na swój sposób. Dla mnie gospodarz to po prostu sam WordPress, który niby ładnie się rozwijał, ale na wpuszczał za dużo firm komercyjnych do środka i te zaczęły się panoszyć. Piję tu do page builderów przede wszystkim. Kiedyś mi kolega powiedział, że jego mama nie odróżnia internetu od Firefoksa. Dla niej „lisek” to internet. Teraz do WordPressa przychodzą nowi ludzie i coraz więcej jest takich, że nie odróżnia WordPressa od Divi, Elementora czy innego page buildera. Dla nich te pojęcia są tożsame. Ale to jest jeszcze nic. Twórcy motywów i wtyczek kombinują jak mogą, żeby zadbać o kompatybilność z Elementorem i na tym opierają swoje strategie marketingowe. Elementor rządzi. Po najnowszym releasie możesz nawet budować własne headery, stopki, archiva i single. Zero kodowania, zero CSS. Wszystko możesz sobie wyklikać. Wrzucisz w repo WP hasło Elementor i wyskakuje ci kilkadziesiąt rozszerzeń do niego. Interfejs E. nie przypomina WP, mógłby teoretycznie istnieć bez WP, ale na biznes łatwiej zacząć na czymś co ma już renomę. Społeczności są budowane wokół konkretnych page builderów. Twórcy wtyczek zarabiają na wtyczkach do konkretnych page builderów. WordPress nam się podzielił zanim pojawił się Gutenberg. Gutenberg jest rozpaczliwą próbą ratowania tego podziału, ale obawiam się że za późno. No i takim chłopcem do bicia.

      Paweł, a gdzie ja napisałam, że „że wszelka krytyka jest nieuzasadniona i pozbawiona merytoryki i jakoby stała za nią tylko dbająca o własne interesy oligarchia”? Tak, cieszę, że w końcu w WP będzie narzędzie, które umożliwi wykonannie czegoś tak fundamentalnego jak dodanie kolumn. Do niedawna miałam nadzieję, że G. to będzie to też fundament, który ujednolici interfejs WP, na którym oprą się wszyscy inni. A ja, jak będę chciała napisać tutorial na blog, jak zrobić taką a taką stronę w WP, to nie będę musiała robić osobnej rozpiski wszystkich przypadków dla każdego z page buildera z osobna. Ale tak się nie stanie. Integracja Elementora z G. polega na tym, że po wejściu w G. znów widzisz wielki przycisk Elementor, teleportujesz się do tego ichniego świata i olewasz wszystko inne. Pewnie inne page buildery zrobią podobnie.

      Mniej już nawet nie wzruszają teksty co to niby G. ma umocnić WP i obronić przed konkurencją typu Wix czy Sqarespace. WP się rozłożył sam od środka. I sam przed sobą się nie umie wybronić.

      „Grono zwolenników forkowania projektu rośnie.” WordPress już się sforkował kilka lat temu. I te forki to są page buildery, tudzież motywy-wszystko w jednym. Ale te ostatnie już też przegrywają z takimi potęgami jak Elementor.

      1. „„Grono zwolenników forkowania projektu rośnie.” WordPress już się sforkował kilka lat temu. I te forki to są page buildery, tudzież motywy-wszystko w jednym. ”

        Z tym się nie zgodzę, pagebuildery itp. to są nakładki które nie odebrały wordpresowi developerów. Podział będzie jak część developerów od core odejdzie do swojej gałęzi – wtedy będzie tragedia.

        Wprowadzając gutenberga jako opcję nie na siłę, mogli by części tych narośli (pagebuilderów) się pozbyć (pod warunkiem że gutenberg by oferował co najmniej to co dają darmowe wersje builderów), przejęli by tę grupę klikaczy na spokojnie, ale pewnie ekonomia im na to nie pozwala więc gonią na łeb na szyję. A w takim pędzie łatwo nogi połamać :/

        Moim zdaniem zmieniając na szybko i na siłę zrobią sobie i nam zarazem problem.

        1. To i tak ciągnie się już dużo dłużej niż było planowane. Pamiętasz Arek, najpierw Matt mówił o kwietni 2018, potem że sierpień 2018… A to, że na siłę, tak na siłę, ale wydaje mi się, że wprowadzenie tak dużej zmiany tylko jako wtyczki nie dałoby pożądanego efektu.

      2. Aguś, to, że ludzie nie rozróżniają wielu rzeczy, to nic nowego i to mnie szczególnie nie rusza – tak było, jest i będzie.
        Nie kminię jednak tego bólu pewnej części ciała z builderami – co z tego, że jest wybór od sasa, do lasa? Co z tego, że ktoś na tym opiera swój biznes? Źle, że ludzie mają wybór czy i z czego chcą lub nie chcą korzystać?
        O gustach się nie dyskutuje, jeden lubi to, inny tamto. Siłą WP zawsze była łatwość dostosowania do własnych potrzeb i mnogość dostępnych rozwiązań ….czyli otwartość. Teraz WP się zamyka, okazuje się, że wybór to zło – użytkowniku, masz korzystać z jedynego słusznego rozwiązania. Monetyzacja to zło – zarabiasz jakoś na WP, to ci dowalimy.
        Teraz pytanie, czym się taki builder różni np. od WPMLa, ACFa, jakiejś galerii czy dowolnej innej wtyczki? Przecież tam też jest komercha, a końcowy użytkownik może nie wiedzieć co jest WP, co motywem, a co wtyczką.
        Zostaje jedynie zamknąć całkowicie projekt na 4-spusty, będzie WPcom bis – o to chodzi?

        Zgadzam się z Arkiem, zmiany spóźnione, nieprzemyślane i wprowadzane na rympał. Więcej z tego szkody niż pożytku.
        A przecież spokojnie można było holować Gucia w formie wtyczki przez lata -polecanej, czy nawet preinstalowanej ….ale jako wtyczki. A nie pakować go na siłę do core, aby tylko komuś dowalić. Dobre rozwiązania przyciągają do siebie klientów możliwościami i jakością, słabe są wciskane siłą.
        Naiwnością było sadzić, że „jedyne słuszne rozwiązanie” spowoduje nagle zniknięcie z rynku funkcjonujących z powodzeniem od dłuższego czasu rozwiązań i ich ekosystemu. Oni znaleźli już przynajmniej kilka obejść – w tym to z bloczkiem – tak samo jest w Divi, w Guciu bloczek i odsyłacz do ichniego buildera.
        Tak oto waleczny Don Kichot znowu dostaje bęcki w bezsensownym starciu z wiatrakami. Tylko tracą na tym osoby postronne, zupełnie niezainteresowane takimi sporami.

        1. Paweł, jak to co z tego? Nie ma standardu. A to już jest mega problem.

          „Teraz pytanie, czym się taki builder różni np. od WPMLa, ACFa, jakiejś galerii czy dowolnej innej wtyczki? ” W tym że są page buildery i są to systemy komercyjne, to w tym nie ma nic złego. Zło polega na tym, że jako przeciętny użykownik WP jesteś zmuszony użyć page buildera, żeby załatać dziurę w WP core, który niby jest systemem do robienia stron i nie da się w nim bez instalacji wtyczek zrobić czegoś tak wydawałoby się prostego, jak choćby układ treści w kolumnach. Wyobraź sobie że sadzasz do WP zupełnie nową osobę, która wie tylko że to zajefajny system do stawiania stronek. I pierwsze co jej musisz powiedzieć to: zainstaluj wtyczkę, albo motyw, który ma wbudowanego page buildera, bo na golasku WP niewiele Ci się uda.

          I złe jest również to że więcej energii jest teraz wkładanych do rozwoju dodatków do tych page builderów niż do samego core’a WP.

          A z tym pchaniem G. jako wtyczki zamiast wkładania do core’a. Idę o zakład, że taka opcja była przedyskutowana już od początku i odrzucona na dzień dobry, świadczy o tym fakt, że już od dawno było mówione, że będzie wtyczka „odwrotna” – przywracają klasyczny edytor i że będzie popularna. Autorzy G. przewidzieli ten opór od samiusieńkiego początku.

          P.S. Nie wierzę, że będzie jakiś WP bis. Prędzej, że jednak nie wpuszczą G. do core’a, chociaż to by oznaczało porażkę na wielką skalę, więc jedyne co nam pozostaje to czekać na przesuwanie tej daty.

          1. Ale standardu czego nie ma? Każda wtyczka robi coś po swojemu – taki urok i przywilej wtyczek.
            Popatrz na formularze, CF7 robi coś inaczej niż Ninja, ten inaczej niż Caldera itd. Użytkownik decyduje, co mu bardziej odpowiada. To samo z galeriami, tłumaczami, antyspamem i każdym jednym typem wtyczek – ich autor ma prawo podejść do tematu na swój sposób i zrealizować własną wizję.
            Użytkownik nie jest do niczego zmuszony – to, czy będzie łatał jakąś jak to nazwałaś „dziurę” i czym będzie łatał, to już jego wybór. WP ma ogrom takich „dziur” i nie jest to jakoś problemem. Do tego służą przecież wtyczki – do dodawania funkcjonalności jakiej Ci brakuje, do zastępowania istniejącej, czy do jakiegokolwiek innego wpływu na funkcjonowanie WP.
            Więc tak, przespali – sami sobie winni. Nie jest to jednak powód do tak radykalnych i pośpiesznych działań.

            Co do wkładu energii… Nnie wiem, co złego jest w tym, że ktoś wkłada pracę w stworzenie motywu, wtyczki, czy rozszerzenia do ww. Znowu, zaorać chyba wszystkie motywy i wtyczki.
            A kontrybucja kodu rządzi się własnymi prawami, tam sporo osób wykrusza się za sprawą polityki i zwyczajnie idą tam, gdzie mogą się realizować. Z reszta, z czegoś też trzeba żyć.

            No i wydyskutowali tak sami ze sobą, że jak ktoś nie chce korzystać z Gucia, to i tak z niego będzie korzystał, tylko w okrojonej nieco wersji z wyłączonym wyborem innych bloczków niż prawie tinymce. A jak ktoś bardzo nie chce, to mu dadzą tymczasowo prawie działającego „odwracacza”, tak żeby i tak mu zaraz Gucia podstępem wcisnąć. Sprytne.

            A buildery już i tak niemal wszystkie mają zaimplementowane obejścia. ;p
            SiteOrigin robi to fajnie, builder w builderze ;p

          2. Paweł, już spieszę z odpowiedzią, jakich nie ma standardów. Wszystkiego co się wiąże z prezentowaniem treści. W dużej mierze to będzie rozszerzenia funkcjonalności edytora, ale nie tylko. Sporo wtyczek i motywów te braki uzupełnia przez shortcody, ale shortcody mają ten minus, że to co user widzi w edytorze nie odzwierciedla tego co jest na froncie potem. Kolejna rzecz to customizer. To też się tyczy układu treści, bo często layout strony to kawałek z post body a kawałek z siedbara, który jest sterowany z widetami. Kolejny brak standardu. Potem dochodzą jest embedy, czyli user wstawia linka do Youtuba, a dajmy na to chce tylko linka, a nagle mu się z tego robi osadzony filmik. A jeszcze można by pójść dalej i to że layouty (układy stron) też sterowane są na tysiąc sposobów: templates, jakieś dodatki pod ekranem w edycji, niektórzy upychają to do customizer’a, inni tworzą całe panele gdzieś w settingsach. Co strona na WP to jakaś inna niespodzianka w środku. Jeśli dobrze rozumiem ideę G. to ma on to wszystko ustandaryzować. Edytor jest zaledwie pierwszym etapem, customizer będzie następny.

            „Nnie wiem, co złego jest w tym, że ktoś wkłada pracę w stworzenie motywu, wtyczki, czy rozszerzenia do ww. Znowu, zaorać chyba wszystkie motywy i wtyczki.” No widzisz Paweł, to są minusy dyskusji przez komentarze. Ja nigdy bym nie powiedziała, żeby zaorać wszystkie motywy i wtyczki. I nie neguję wkładu pracy. Podsumowując, nie podoba mi się, ze brak standardu w WP doprowadził do tego, że WP się rozwarstwił, że każdy strona wygląda w środku zupełnie inaczej tam, gdzie powinna być spójność – jeśli chodzi o tworzenie treści i układów treści.

  3. I było owo pomieszczenie skromne, ciche, przyjemne lecz malutkie. Ubodzy wędrowcy zatrzymywali się tu by odpocząć, pogawędzić, nabrać sił do dalszej drogi. Ale zauważył gospodarz, że coraz częściej odwiedzają go też zamożniejsi kupcy, uczeni oraz mędrcy.
    – Jestem zaszczycony – rzekł pewnego razu – wybaczcie mą ciekawość, ale czego tu szukają tak dostojni goście?
    – Ciszy i prostoty – odparli. Na mieście jest zbyt tłoczno i głośno, a my chcemy skupić się na naszych sprawach. Gospodarzu, pozwól nam.
    – Dobrze, ale bądźcie cicho i nie przeszkadzajcie pozostałym.
    – Oczywiście Gospodarzu, darzymy wielkim szacunkiem Ciebie i to co robisz!
    Jak powiedzieli tak uczynili. A on im się przyglądał: jak czytają swoje książki, piszą swoje dzieła, dyskutują (cichutko) między sobą i to co było najważniejsze – wymieniają wiedzą. Czasem ciekawiło to prostaczków, którzy przysłuchiwali się im, obserwowali, naśladowali. I zobaczył gospodarz, że to było dobre.

    I przybywało ich coraz więcej, biednych i bogatych, prostych i uczonych. A ponieważ wnętrze nie mieściło już wszystkich, rozbijali na zewnątrz namioty, szałasy, jurty, materace… kto co miał. A kto chciał, wystawiał tablicę np. „astronom”, „alchemik”, „medyk”, „filozof”, „matematyk” – łatwiej było znaleźć kogo trzeba i poznać to co trzeba. I to działało, a gospodarz nie maił nic przeciwko, byle sobie nawzajem nie przeszkadzać.
    Z czasem pojawiły się i takie tablice: „szewc”, „krawiec”, „golarz”. Później: „świeże pieczywo”, „zimne napoje”, „kawa, szisze”. A to już nie było za darmo, no bo… nie mogło być.
    I zaczęło to wszystko niepokoić gospodarza. Cała idea, mogła legnąć w gruzach, ale był on człekiem rozsądnym i przytomnym więc wprowadził zasadę: wiedzy nie wolno sprzedawać ani ukrywać – przed nikim. Towary i usługi można sprzedawać, ale przepisy i receptury do ich wytwarzania mają być dostępne dla wszystkich – za darmo.
    I to działało.
    Gospodarz jednak zdał sobie sprawę, że to miejsce już nie ma nic wspólnego z tym co było. „Szukali ciszy i spokoju, a zrobili z tego bazar… tłoczniej tu i głośniej niż na mieście”. I co było najdziwniejsze, już nikomu to nie przeszkadzało – ani biednym, ani kupcom, ani uczonym.
    I zaczął gospodarz kombinować: „Dalej tak nie może być. Zejdę do miasta, porozmawiam z fachowcami, niech wybudują odpowiedni gmach, który pomieści wszystkich.”
    Fachowcy opracowali plan, zrobili i rozrysowali projekt: szklany miejski wieżowiec z windami, ruchomymi schodami, i ponumerowanymi gabinetami. Żadnych tablic ani napisów. O szczegóły należało zapytać na recepcji.
    Zebrał gospodarz radę i przedstawił na niej projekt. Wybuchła zacięta dyskusja. Jedni byli zachwyceni – moda i najnowsze trendy, szkło i marmur.
    Ci jednak co znali się na rzeczy, nie ukrywali obaw:
    – Gospodarzu, z całym szacunkiem, ale twoi fachowcy nie pochodzą z naszej społeczności, nie rozumieją naszych potrzeb i nie czują naszego klimatu. To są urzędasy z miasta, twoje idee i zasady są im obce. To okienko z recepcją nie wyrobi. Potrzebny jest inny mechanizm na takie informacje.
    – Niestety, decyzja już zapadła, macie czas do końca miesiąca, potem przeprowadzka!
    – To zbyt krótki termin, nie podejmuj pochopnych decyzji. Budynek nie jest dobrze przetestowany, nas jest dużo, może nie wytrzymać….
    – Już postanowiłem.
    – Dobrze, ale daj nam chociaż wybór, niech przeprowadzi się kto chce.
    – Odpada!
    – Pozwól nam chociaż wywiesić nasze dawne tablice na tych drzwiach, numerki nie wystarczą… recepcja jest za mała, zrobi się ogromna kolejka.
    – Zastanowię się… nie obiecuję!
    – Gospodarzu, z całym szacunkiem, przemyślałeś to?
    – Czas pokaże.

    1. Hej Iwan. Z przyjemnością przeczytałam! Aż się wciągnęłam. Nie spodziewałam się takiego komentarza, ale jest świetny! Tylko do jednej rzeczy się nie mogę zgodzić „Gospodarzu, z całym szacunkiem, ale twoi fachowcy nie pochodzą z naszej społeczności, nie rozumieją naszych potrzeb i nie czują naszego klimatu.” Ale może to źle interpretuję.

      1. Dzięki Aga,

        wiesz, takie odnoszę wrażenie. Bardziej precyzyjnie omawiam to pod twoim postem „Kontrowersje wokół Gutenberga, najgorętsze komentarze” – już wprost, bez metafor :). To tylko moje obawy, po tym co usłyszałem w Poznaniu.

Skomentuj arek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.