Byłam na WordCamp Wrocław 2024.
Osobiście. W prawdziwej, rzeczywistej czasoprzestrzeni. „Czaso”, czyli 23 i 24 listopada 2024. I „przestrzeni”, czyli we Wrocławiu, w nowoczesnym akademiko-hotelu BaseCamp przy ulicy Sienkiewicza 18-22.
Więc skoro byłam fizycznie obecna na miejscu i to aż dwa dni!, wydawałoby się, że napisanie relacji na blog z takiego wydarzenia, to bułka z masłem.
Otóż nic bardziej mylnego.
Dlaczego? Bo w czasach AI wcale nie tak łatwo napisać dobry wpis na blog.
Dziś moja osobista relacja z konferencji WordCamp Wrocław 2024 oraz o tym, dlaczego ten wpis powstawał w pocie czoła. Mimo (a może właśnie dlatego) że jest ChatGPT, który powinien ułatwić sprawę.
3 główne powody, które powstrzymywały mnie przed napisaniem relacji z WordCampa
Powód 1: Jaki dać tytuł, żeby było dobrze
Mam złotą zasadę, którą kierują się i przy pisaniu własnych tekstów, i podczas czytania cudzych. Musi być jasny przekaz o czym to jest. I tym czymś, co czuwa niczym gwiazda betlejemska i nad autorem tekstu, i potem nad czytelnikiem, żeby się nie pogubić, jest tytuł.
Więc zwykle sporo czasu poświęcam nad wymyśleniem tytułu wpisu. Robię to dwa razy:
- Przed pisaniem: żeby wiedzieć o czym pisać, jaki jest główny wątek tego, co chcę przekazać.
- Przed publikacją: modyfikuję tytuł, żeby wpis przyciągnął uwagę i żeby też się sprawdził pod SEO.
Ale tym razem zamiast siąść na d. i po prostu opisać moje wrażenia pod roboczym tytułem „Moja relacja z WordCampa Wrocław”, podkusiło mnie, żeby posprawdzać kilka rzeczy w ChatGPT.
No i się zaczęło…
Najpierw poprosiłam czata o kilka ciekawych tytułów.
15 sekund i jest elegancka lista. Tyle, że ja spędziłam 15 minut nad jej analizą! Bo nie wiedziałam, którą z propozycji wybrać. Teoretycznie wszystkie były dobre, ale…
… jakieś takie „nie moje”.
Potem wpadłam na (idiotyczny?) pomysł, żeby poprosić ChatGPT, o tytuły, które się na pewno nie sprawdzą, bo dajmy na to, są nudne.
I tutaj wkopałam się jeszcze bardziej.
Najpierw się pośmiałam, bo okazało się, że większość blogerów właśnie takich nudnawych tytułów używa. A zaraz potem dotarło do mnie, że te „nieciekawe” tytuły są mimo wszystko super pod SEO. I straciłam kolejne minuty nad rozmyślaniem jak to pogodzić (pisanie pod ludzi versus pod SEO).
Ale najgorsze zaczęło się, kiedy jedna z tych niby nudnych propozycji wydała mi się mega ciekawa i atrakcyjna:
WordCamp Wrocław 2024 – co tam się działo
Powiedziałam czatowi, że tutaj się z nim nie zgadzam i że ten tytuł to akurat jest świetny.
No i kolejne minuty w plecy… No bo nie ma jak to wkręcić się w dyskusję z inteligentnym rozmówcą…
Koniec końców, póki co, zarzuciłam pomysł napisania tej relaci.
Po prostu uznałam, że skoro nie jestem w stanie wykrzesać dobrego i ciekawego tytułu, to co dopiero z resztą treści.
Powód 2: O czym w ogóle pisać, skoro nie byłam na części prezentacji ani nawet na middle party
Agenda konferencji biegła dwutorowo. W jednej sali były prezentacje bardziej techniczne, a w drugiej (a właściwie na schodach, tak na schodach!) bardziej biznesowe i dla początkujących. Więc siłą rzeczy nie mogłam zobaczyć wszystkich wystąpień.
Do tego wzięłam udział w warsztatach (co notabene okazało się mega fajną inwestycją, o czym później) i z tego powodu ominęło mnie kilka prezentacji, które też bardzo chciałam posłuchać np. Od zlecenia do pozwu – czego nauczył nas proces sądowy o wdrażaniu stron internetowych.
Więc w mojej głowie zaczęły się kotłować następujące myśli:
- Jeśli napiszę tylko o tych prelekcjach, na których byłam, to mogę dać niewiarygodny obraz o wartości merytorycznej konferencji.
- Jeśli zacznę pisać o rzeczach, które wprawdzie mi się podobały, ale nie były sercem konferencji WordPressowej – np. o wycieczce w przerwie do kamienicy secesyjnej – to czy to nie będzie dziwne?
- Skoro nie byłam na middle party, to czy moja relacja będzie w pełni oddawać klimat całości?
Powód 3: Jak napisać o rzeczach, które mi się nie podobały, żeby nie uradzić innych
Kolejnym powodem, który powstrzymywał mnie przed napisaniem tej relacji była chęć bycia szczerą.
Myślę sobie…
Jeśli będę pisać, że wszystko było super, to po pierwsze będzie to nieprawda, a po drugie może być nudne.
Jeśli napiszę o kilku rzeczach, które mi się nie podobały, mogę podpaść organizatorom i wyjść na tą „niewdzięczną”, co to zamiast sama się zaagażować, to narzeka.
Współorganizowłam takie konferencje w przeszłości i wiem, jak wiele wysiłku potrzeba, żeby to wszystko pospinać. I jak boli naszego ego, kiedy potem ludzie na coś narzekają.
Co zdecydowało o tym, że ostatecznie ta relacja powstała
Tak więc…
Jest tydzień po konferencji.
Ciągle nie mam tytułu, nawet roboczego. Co więcej, nie mam nawet pomysłu na tytuł.
Nie mam myśli przewodniej.
I po co w ogóle co pisać, skoro dziś nikt nie czyta blogów, a AI i tak robi to sto razy lepiej?
Co więc zadecydowało o tym, że ten wpis mimo wszystko powstał?
Wstałam rano i powiedziałam sobie: otworzę edytor i zacznę pisać cokolwiek. I się zobaczy. Może potem już jakoś pójdzie…
I w ramach rozgrzewki zaczęłam pisać, dlaczego tak trudno mi było pisać. No a potem już poszło… 🙂
Mega Miejscówka
Wydarzenie WordCamp Wrocław miało miejsce we Wrocławiu w BaseCampie przy ul. Sienkiewicza 18-22. Jak się później dowiedziałam, jest to prywatny, komfortowy akademik dla studentów i turystów.
Bardzo mi się podobał klimat tego miejsca.
Od organizatorów dowiedzieliśmy się, że to kompleks łączący odrestaurowane zabytkowe budynki dawnej piekarni „Mamut” z nowo wybudowanymi skrzydłami.
Muszę przyznać, że architekci zrobili świetną robotę, tworząc spójną całość architektoniczną. Ja uwielbiam takie połączenia!
W środku było też klimatycznie. Nowocześnie i bardzo przyjemnie.
Ogromny plus dla organizatorów za wybór takiej lokalizacji!
Agenda i prelegenci
W sumie było 41 prezentacji i warsztatów (25 pierwszego dnia i 16 drugiego). Czy to znaczy, że było w czym wybierać?
Na pewno każdy w agendzie znalazł coś dla siebie, chociaż można było się do paru rzeczy przyczepić. Ale o tym później w podsumowaniu.
Prelegenci też byli różni.
Były osoby świetne przygotowane, które są ekspertami w swoich dziedzinach. Były nawet osoby, które swoje prezentacje oparły o wyniki wcześniejszych badań! Aga Malicka i Kasia Aleszczyk, szacun za takie zaangażowanie!
Byli też doskonali mówcy, których się po prostu dobrze słucha bez względu na to, o czym opowiadają. Dla mnie takimi osobami są Szymon Kryczka czy Karolina Tanona. Na ich prelekcje można wbijać w ciemno.
Niestety, było też kilka osób, których prezentacje były takie sobie. I nie dlatego, że ci prelegenci nie znają się na swoich tematach. Wręcz przeciwnie. Jednak bycie ekspertem a poprowadzenie ciekawej prezentacji to dwie różne rzeczy.
Moje top 3 prezentacje (a właściwie 2 prezentacje i 1 warsztat)
Oto trzy prezentacje, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
#1 Prezentacja: Ale dlaczego dostałem to, czego chciałem? O wyzwaniach w skutecznej komunikacji między klientami a deweloperami
Prelegentka: Karolina Tanona
Mimo, że była to dopiero trzecia prezentacja konferencji, zaraz po jej zakończeniu powiedziałam do prelegentki, że była to najlepsza prezentacja tej konferencji.
Dlaczego:
- Bo nie był to tylko wykład (ogromny plus za to!).
- Bo prelegentka ma dar dobrego przekazu. Wszystko tu zagrało: tempo, język, zaganażowanie emocjonalne i kontakt z publicznością.
- Bo ta prezentacja była spójna i na temat.
- Bo były przykłady z życia (a nawet takie, które nie były sukcesem)
- I zostanie na długo w mojej pamięci, łącznie z pewnym cytatem, który pojawił się na jednym ze sklajdów.
Karolina zaczęła od eksperymentu, a nawet dwóch. Poprosiła kilka osób z publiczności do udziału.
Experyment z parą nr 1 – domek
Jedna z uczestniczek opisywała rysunek, a druga starała się go otworzyć na podstawie tego głosowego opisu (oczywiście nie widząc oryginału).
Następnie zadanie powtórzono w drugiej parze, gdzie obrazek był już bardziej skomplikowany.
Wyniku eksperymentu można się było domyślić: to co zostanie narysowane, będzie czymś zupełnie innym, niż oryginał.
Ale otóż tak się nie stało…
I to było najciekawsze!
W pierwszym przypadku, odtworzony domek z drzewkiem był niemal identyczny z oryginałem! I co ciekawe, wszystko to powstało w bardzo ograniczonym czasie (zdaje się jaskieś 1.5 minuty, w której trzeba się było zmieścić).
Nie wiem, czy takiego dobrego wyniku spodziewała się sama prelegentka, ale nawet jeśli nie, to świetnie zareagowała i skomentowała ten rewelacyjny rezultat.
Otóż dziewczyny biorące udział w ekperymencie się ze sobą komunikowały: kiedy osoba rysująca nie była pewna, czy dobrze rozumie usłyszaną treść, zadawała pytania zwrotne. I na tym polega istota dobrej komunikacji, co podkreśliła prowadząca.
Experyment z parą nr 2 – mandala
Druga para dostarczyła nam wiele powodów do śmiechu, ale wyniesiona lekcja była fantastyczna.
Tutaj było prawdziwe wyzwanie, bo obrazek przestawiał mandalę.
Ogólnie, Łukasz-„rysownik” poradził sobie całkiem nieźle. Ale muszę przyznać, że z ciekawością czekałam na rezultat, kiedy usłyszałam, jak Ewa go naprowadza słowami: teraz narysuj wokoło takie pół-listki.
Faktycznie, te płatki na brzegach to rzeczywiście były pół-listki.
I co najciekawsze na obrazku Łukasza też pojawiły się pół-listki. Tylko nie w tym „przekróju”…
A zatem i Ewa, i Łukasz mieli rację! To dlaczego efekt końcowy tak poprowadzonego projektu IT zakończyłby się porażką?
Karolina słusznie podsumowała problemy komunikacyjny korzystając z cytatu George’a Bernarda Shaw:
Największym problemem w komunikacja jest iluzja, że się odbyła
George Bernard Shaw
A tym, do których nie przmówił ten cytat, proponuję inny ekperyment. Spróbuj podczas jakiś ważnych ustaleń poprosić drugą stronę, żeby swoimi słowami podsumowała to, co właśnie zostało ustalone.
Podsumowując, prezentacja Karoliny była na szóstkę! A dla mnie wisieńką na torcie było polecenie dwóch książek:
- Siła nawyku Autor: Charles Duhigg
- Siła komunikacji Autor: Charles Duhigg
#2 Warsztat: 4 kroki do automatyzacji WooCommerce: ChatGPT & Email Marketing & FSE
Na ten warsztat trafiłam trochę przypadkowo.
Jak już wspomniałam, nie wzięłam udziału w wieczornej imprezie tzw. middle party. Dzięki temu się wyspałam i pojawiłam się w niedzielę skoro świt w BaseCampie.
A tu jedyną propozycją w agendzie o 10.00 były warsztaty.
Nie miałam laptopa, ale zaintrygował mnie tytuł warsztatu Łukasza Wrońskiego z ChatemGPT, w kontekście WooCommerce i FSE.
Prowadzący pokazywał krok po kroku jak stworzyć nowoczesny szablon strony produktowej za pomocą FSE i przy tym wykorzystać ChatGPT do optymalizacji opisów produktów.
Warsztat okazał się fenomenalny!
Oto dlaczego:
- Prowadzący był bardzo dobrze przygotowany! Łukasz pomyślał nawet o udostępnieniu materiałów na swojej stronie internetowej.
- Warsztat zawierał dużo tzw. „mięcha”, czyli konkretnej wiedzy na konkretnych przykładach. Jeśli spóbować by zmierzyć ratio ilości praktycznej wiedzy do czasu, w której została ona przedstawiona i to w przystępny sposób, to Łukasz zdecydowanie taki ranking wśród prelegentów WordCampa by wygrał. Na tym warsztacie:
- był FSE w WooCommerce,
- było przetwarzanie plików CSV,
- był ChatGPT,
- było narzędzie make.com,
- i nawet ShopMagic dla list mailingowych.
- Łukasz robił wszystko na żywo i bardzo sprawnie. Robiło to ogromne wrażenie i było jednocześnie inspiracją, jak dużo ciekawych rzeczy można osiągnąć za pomocą sprawnego wykorzystania odpowiednich narzędzi.
- Prowadzący używał bardzo ładnego i przy tym przystępnego języka. Wyjaśniał też, dlaczego coś robimy w ten a nie inny sposób. Często wspierając się analogią. Dla przykładu, podobało mi się wyjaśnienie dlaczego przed podjęciem się pełnej automatyzacji, należy przejść przez jakiś proces ręcznie na pojedynczym przykładzie. Łukasz przyrównał to do matury, która pozwala nam korzystać z karty wzorów. Ale lepiej jest wcześniej przetrenować wykorzystanie sinusów w zadaniach, niż liczyć jedynie na wzór.
- Łukasz nie omieszkał szczerze powiedzieć o wadach rozwiązań, które polecał. Dla przykładu, wciąż słabe dostosowanie bloków pod urządzenia mobilne.
Dodam, że ten warsztat mnie tak zainspirował, że kilka dni później napisałam swój pierwszy skrypt, który przetwarza duży plik z danymi CSV łącząc się z ChatemGPT po API.
#3 Prezentacja: Accessibility w praktyce: Jak zbudować wydajną stronę dostępną dla wszystkich
Przyznam, że kiedyś tematy Accessibility wydawały mi się nudne.
Swoje podejście do tematu zmieniłam, gdy podczas pewnej rozmowy na Zoom z użytkownikiem wtyczki WPML, w pewnym momencie usłyszałam, że on jest niewidomy. Rozmowa z tamtym młodym, pełnym energii mężczyzną pozwoliła mi zrozumieć, jak niewiele wysiłku trzeba, żeby znacznie ułatwić korzystania z wtyczek czy stron internetowych osobom niewidomym.
Od tamtej pory z ciekawością śledzę temat dostępności. Chociaż wartość takich prelekcji zależy w dużej mierze od sposobu przekazania tematu przez prowadzącego.
Podczas WordCamp Wrocław 2024 Piotr Mońka stanął na wysokości zadania. W znakomity sposób poprowadził prezentację Accessibility w praktyce: Jak zbudować wydajną stronę dostępną dla wszystkich.
Krótko mówiąc, Piotr dotrzymał obietnicy z zapowiedzi prelekcji:
Ta prezentacja to nie tylko teoria, ale przede wszystkim praktyczne wskazówki i strategie, które można od razu zastosować w swoich projektach
Zachęcam po sięgnięcie do slajdów (aż 61!) Piotrka z prezentacji (podlinkowuję niżej), które są doskonałym praktycznym przewodnikiem nie tylko po accessibility, ale jednocześnie przepisem jak zbudować stronę, która będzie wydajna i doceniona pod kątem SEO.
Mi utkwił w pamięci slajd nr 25, który nawet uwieczniłam na zdjęciu:
Dodatkowo, pozwolę sobie zamieścić analogiczny zrzut z ekranu z prezentacji Piotrka, bo moje zdjęcie jest słabej jakości.
Na tym slajdzie Piotrek podkreślił rolę tekstu alternatywnego, który powinien opisywać to, co jest istotne dla zrozumienia treści obrazka w kontekście, w jakim jest używany.
Poleganie na sztucznej inteligencji podczas generowania altów do obrazków może być zawodne.
Jako przykład zobaczyliśmy zdjęcie aktora Keanu Reeves (tak, tego z Matrixa), który pojawił się osobiście na konferencji Microsoftu podczas targów E3 2019 i promocji gry Cyberpunk 2077 (tutaj nagranie z tego wystąpienia) i zupełnie nieadekwatny tekst alternatywny dla tego zdjęcia:
Osoba na scenie z wyciągniętymi ramionami, publiczność rejestrująca moment.
Myślę, że ten przykład świetnie ilustruje jakoś prezentacji Piotra. Kiedy pojawią się filmy z konferencji, polecam obejrzenie całości wystąpienia.
Inne atrakcje konferencji, które zrobiły na mnie wrażenie
Wycieczka do kamienicy secesyjnej
Ewa, jedna z konferansjerek konferencji, podczas przerwy zorganizowała krótką wycieczkę do pobliskiej kamienicy secesyjnej przy ul. Prusa 5.
Choć mieszkam we Wrocławiu niemal 30 lat, przyznam, że nie wiedziałam o tak pięknym budynku!
Ćwiczenie podczas prezentacji Aleksandry Lemańskiej
Aleksandra Lemańska na wstępie swojego wystąpienia pt. „5 rzeczy, które budują zaangażowaną i dającą wartość społeczność” zaangażowała publiczność w krótkie ćwiczenie.
Każdy miał wymienić się informacją ze swoimi sąsiadami z publiczności, co niefajnego zapamiętał z jakiejś innej konferencji, w której wziął udział.
Moja odpowiedź: kilometrowe kolejki do jedynego stanowiska z kawą.
Chociaż przez myśl mi przeszedł hałas i duchota podczas WordCamp Euro w Atenach w korytarzu dla sponsorów oraz hałas podczas WordCamp Euro Porto, gdzie sala prelekcji była połączona z salą sponsorów oddzielona jedynie cienką ścianką.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że odpowiedzi moich sąsiadów były podobne: kolejki do kawy i hałas.
Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to nie tak, że tylko ja „wydziwiam”, ale przebodźcowanie i brak kawy to realne problemy organizacyjne WordCampów.
Poza tym takie proste ćwiczonka pozwalają na ożywienie publiczności i integrację uczestników.
Pyszne jedzonko
Jedzenie w ramach lunchu było wyśmienite!
W pierwszy dzień zjadłam kluski śląskie z kimchi. Doskonałe połączenie! Później dowiedziałam się od organizatorów, że takie pyszne dania może kupić we Wrocławiu w FoodtTrucku Ciepła Klucha niedaleko Magnolii.
W drugi dzień jadłam danie z kuchni indyjskiej, równie pyszne.
Była też pizza. Wszystko było świeże i ciepłe.
Podsumowanie – co mi się podobało najbardziej a co najmniej
Na plus
- Wydarzenie 2-dniowe, a nawet 3-dniowe (licząc Contributor Day).
- Świetna lokalizacja! I sam obiekt, i jego położenie.
- Super, że odbyło się w listopadzie. Świetny sposób na wybicie się z jesiennej chandry.
- Bogata agenda i dobrze przygotowani prelegenci. Czekam również na nagrania z prezentacji, o których słyszałam, że były świetne, ale ich nie widziałam.
- Nowe twarze wśród prelegentów i organizatorów.
- Agenda dostępna również w wersji papierowej.
- Znakomite jedzonko w czasie lunchu.
- Ładna wizualnie i przejrzysta strona. Prezenterzy i prelekcje scross-linkowane (jak to się pisze?). Większość slajdów z prezentacji podlinkowanych.
- Stoiska sponsorskie, jedzonko i ścianka w tym samym miejscu.
- Dobre nagłośnienie. Organizatorzy pamiętali, żeby pytania od publiczności też były zadawane przez mikrofon.
- Wystarczający czas pozostawiony na pytania po prezentacjach.
- Pilnowanie czasu według zaplanowanej agendy.
- Bilety dostępne niemal do końca (fajny pomysł, żeby wydrukować identyfikatory bez nazwisk a potem je uzupełnić naklejkami)
- Przyjazna i luźna atmosfera.
Na minus
- Brak tematów związanych z AI. Jedynym wyjątkiem był warsztat Łukasza, o którym wspomniałam.
- Tylko jedno stanowisko z kawą i długie do niego kolejki.
- Prezentacje, które już były na innych WordCampach.
- Przedstawianie prelegentów z kartki. A niekiedy nawet z dostarczonych przez nich opisów. To się dzieje niemal na każdym polskim WordCampie. Czy to naprawdę tak trudno zrobić to własnymi słowami? Język pisany jest ciężki do przyswojenia.
- Niedociągnięcia na stronie internetowej konferencji:
- Podstrona lokalizacja: brak adresu miejsca konferencji podanego tekstem (np. ul. Sienkiewicza 18-22) oraz brak informacji czy jest parking, jaki i ile kosztuje.
- Ukryta strona z uczestnikami. W menu jej nie znajdziecie. Dlaczego? Nie mam zielonego pojęcia. A przecież fajnie wiedzieć, kto będzie i można jeszcze zadzwonić do znajomych, którzy się nie zapisali i ich zachęcić.
- Brakujące slajdy z niektórych prezentacji lub prezentacje z pustymi slajdami.
- Brak redakcji tekstów o prelegentach i ich prezentacjach. Uczestnicy zasługują na więcej niż efekt „copy-paste” z notatek „bio” przysłanych przez prowadzących:
- Pomieszanie osoby 3. i 1. liczby pojedynczej w opisach prezenterów: np. „twórca … i zaraz po „jestem”. Albo: „przedsiębiorca” i zaraz po „specjalizuję się”.
- Mieszanie liczby pojedynczej i mnogiej w opisach prezentacji „omówimy” (mimo, że prelegentka jest jedna) oraz „przedstawię”.
- Słabo działające menu na telefonach. Zrzut z mojego niżej.
Szkoda też, że nie było ani jednego panelu dyskusyjnego. Ta forma jest o wiele ciekawsza od prezentacji. Dla porównania, podczas WordCampa Gliwice 2023 odbył się Panel dyskusyjny – AI korzystać czy już bać się o pracę. Rozumiem jednak, że dużo trudniej taki panel przygotować.
Podsumowując, WordCamp Wrocław wypadł bardzo dobrze i ogromnie się cieszę, że mogłam w nim wziąć udział wraz z ponad setką innych uczestników.
PS. Podobno w przyszłym roku (2025) będzie WordCamp w Krakowie na 500 osób…
A czy Ty też byłeś/aś na WordCampie Wrocław 2024?
I jeśli tak, co Ci się podobało najbardziej?
A jeśli nawet nie byłeś/aś, a przeczytałeś/aś ten wpis, to z przyjemnością przeczytam Twój komentarz. One naprawdę motywują do pisania kolejnych wpisów.
PS. Wpis ten powstał przy minimalnym udziale sztucznej inteligencji, którą poprosiłam o poradę Jak napisać lepszy artykuł na blog o WordPressie niż napisałby ChatGPT? W odpowiedzi usłyszałam między innymi, że trzeba opisać osobiste doświadczenia i mieć własny styl. A zatem wszystkie wstawki osobiste, skupienie się na prezentacjach, które mi się podobały czy zdania zaczynające się od "Bo" i "No i" są zamierzone.
Agnieszka Bury
Qrde muszę pogadać tam gdzie będziesz na widowni żeby wyciągnąć od Ciebie recenzję mojego wystąpienia.
Nie rozumiem po co na prywatnym blogasku używać śmiesznej inteligencji do generowania postów. Rozumiem kiedy ktoś potrzebuje robić zasięgi i wtedy walczy (za pomocą ŚI) o te kilka dodatkowych procent odsłon więcej bo na reklamach zarobi. Na Twoim blogu bardziej niż chwytliwy tytuł czy treści popularnych brakuje postów, raz na kwartał to zdecydowanie za rzadko.
Wystarczy spojrzeć w stare posty i widać że nie potrzebujesz protez żeby dobrze pisać. Skoro z opisu wynika że nie były pomocne zbytnio to po co tracić własną unikalność na rzecz uśrednienia? Brak listy osób biorących udział w WordCampie to dziwny krok, ja zawsze patrzę na nią i cieszy mnie kiedy widzę z kim się spotkam. Jako organizator zawsze chcę usłyszeć co mogę poprawić w kolejnej edycji, dlatego linkedinowe wyłącznie pozytywne poklepywanie się po pleckach uważam za marne. Relacja powinna pokazywać prawdziwy obraz i ja za takie jestem wdzięczy autorom. Owszem jeśli temat jest mocno drażliwy warto dać informację zwrotną organizatorom mniej publicznym kanałem ale takie sytuacje są jednostkowe.
Ciekawe bo zdajesz się potwierdzać moją teorię że nie ma kto gadać na WordCampach i poza rozszerzeniem tematyki poza WordPressa pojawiają się odgrzewane kotlety. O ile powtórki prelegentów z jednym tematem na WordUpach mogą być, o tyle występowanie powtórek prezentacji na WordCampach deprecjonuje znaczenie takiej imprezy 🙁 a w moim marudnym świecie wskazuje na leniwych/pazernych prelegentów chcących wycisnąć ile się da z jednej prezentacji :/
Tak z ciekawości na jaki temat byś oczekiwała panelu dyskusyjnego?
Chętnie zrecenzuję Twoje wystąpienie Arku! To gdzie i z jaką prezką się szykujesz?
Być może na prywatnym blogu nie ma sensu wspierać się SI. Ja chyba się za bardzo wkręciłam w ChataGPT i jego moce. Pamiętam, jak kiedyś siedziałam sobie w kawiarni i przeczytałam jakiś ciekawy felieton w jakimś czasopiśmie. I wtedy pomyślałam, że tu jest przewaga nas-ludzi nad AI: lekki styl, humor, temat, który dotyka życia codziennego. Coś, co tylko człowiek może zrobić dobrze. I w ramach testu poprosiłam GPT o wygenerowanie takiego felietonu na blog. Był tak „prawdziwy” i przezabawny, że popłakałam się do łez. Serio. Nawet się rozejrzałam, czy inni klienci się na mnie taką zapłakaną nie patrzą. Bo w pewnym momencie te łzy to już były łzy rozpaczy. No wiesz, że „już po nas”. Jakoś wtedy nie przyszło mi do głowy, że mimo wszystko wolałam wydać te paręnaście złotych na gazetę i czytać artykuły prawdziwych ludzi.
Dobrze mówisz, że lepiej pisać częściej niż raz na rok i spędzać czas nad rozkminy nad idealnym tytułem. W pierwszym odruchu już chciałam odpowiedzieć, że wezmę sobie tę radę do serca, a zaraz potem zobaczyłam siebie oczami wyobraźni spędzającą godziny nad researcherem tematu. Chociaż jeden ciekawy temat chodzi mi po głowie. Się zobaczy.
Tak, plaga odgrzewanych kotletów! Trafnie to ująłeś. Ale nie sądzę, że to wina rzekomo pazernych prelegentów. Raczej brak dobrych alternatyw. Nie pisałam już o tym, ale na WC Wrocław 24 było kilku prelegentów z więcej niż jednym wystąpieniem. Akurat te osoby miały dobre prezentacje, ale właśnie dlatego pomyślałam, że jest posucha w liczbie zgłoszeń. Bo koniec końców wolę posłuchać dwa wystąpienia Agi Malickiej, która jest zawsze dobrze przygotowana i jej prezentacja oparte są na porządnych research’ach czy własnym doświadczeniu, niż zobaczyć nową buzię ze średnią prezką.
Jeśli chodzi o panel dyskusyjny to takie tematy przychodzą mi do głowy:
1. Page builder czy inne rozwiązania. I zaproszenie mocnych ewangelistów każdego z podejścia.
2. Motywy FSE versus klasyczne.
3. Strony za 2 tysiące. Czy psujemy własny rynek. (Tutaj zainspirował mnie Szymon Kryczka, który był konferansjerem na tym WordCampie i powiedział, że on nie potrafi robić stron dla klientów za 2 tysiące złotych i chętnie się dowie, jak to się robi. Szymon robi strony za kwoty 5 cyfrowe z tego co później zrozumiałam)
4. Kto ma płacić za licencje, deweloper czy klient.
5. Czy tworzenie blogów eksperckich dziś jeszcze ma sens.
6. Jak wykorzystywać AI w praktyce. (na WCWroc nie było tematów z AI, a rząd przede mną siedziała kobietka z laptopem i przez ramię widziałam, że podczas jednej z nudniejszych prezentacji klepała jakiś mega długi prompt do ChataGPT. Zaintrygowało mnie bardzo co to za prompt, ale nie byłam w stanie dostrzec szczegółów. Potem patrzę, a ona robi opcje „kopiuj” wygenerowanej odpowiedzi do opisu filmu na YouTube. Ten opis miał świetne formatowanie, nawet mnóstwo emotikonek było! Widziałam, że robi zaledwie dwie, trzy poprawki kilku fraz z tego gotowca.)
To tak na szybko. Na pewno ciekawych tematów jest sporo.
Dzięki za komentarz! Tak, trafił do spamu. Właśnie go stamtąd wyciągnęłam.
Aga, mega wpis, dziękuję! Sporo czasu poświęciłaś na niego, to widać, więc tym większe uznanie i podziękowanie, bo dzięki takim wpisom nasza społeczność się rozwija i krzepnie 🙂
PS
Kraków naprawdę celuje w 500 osób, więc uwagi uczestnika tak wnikliwego, jak Ty, są na wagę złota 🙂
Sebastian, to cieszę się bardzo, że dostrzegasz jakąś wartość w takiej relacji. Ty masz świetne podejście z tą otwartością na feedback. Ja już to wiem po WordCamp Kraków 2024, którego byłeś współorganizatorem. Jak pisałam ten wpis i zastanawiałam się, czy momentami nie ugryźć się w język, i parę rzeczy odpuścić, to pomyślałam o Tobie: że takie osoby jak Ty na pewno wolałby usłyszeć konstruktywną informację zwrotną, ale szczerą, niż żeby było za dużo lukru. Szacun za to.
Hej Aga! Organizator nie może się obrażać za szczery feedback, musi wręcz o niego walczyć, niekiedy wręcz … wymuszając 🙂 PS Do zobaczenia w czerwcu w Krakowie, I hope 🙂
ech a komć bibliotekarza pewnie w spamie :/
Faktycznie tak było, dzięki!
Arku,
czy Twój komentarz oznacza, że widzimy się w czerwcu w Krakowie na kolejnym WordCampie?
Ostatnio nie wyszło, może do dwóch razy sztuka?
Za chwilę wydarzenie powinno wskoczyć na Schedule, na razie robię to, co mogę 🙂
Abym nie zapomniał – bardzo cenię sobie Twoje komentarze, może dlatego, że mam tak, że zawsze wolę usłyszeć coś, co może wpłynąć na poprawę czegoś, niż słuchać laurek 🙂
Aga,
w Krakowie myślimy nad panelami dyskusyjnymi – dziękuję za inspiracje 🙂
Jak nic nieoczekiwanego się nie wydarzy to pewnie zgłoszę się na prelegenta w krakowie, mam dwa, trzy pomysły na dobrą pogadankę i czas żeby je opracować.
Ciekawe pomysły na panele, zwłaszcza pierwszy mi pasuje. Za mną też taki chodzi choć w cięższej formie ring czy też mata żeby się mocowali klikacze vs. klepacze. Niech wybrzmi że jedna i druga strona jest przydatna 🙂
Wydaje mi się że ten o blogach eksperckich byłby też mega ciekawy ale nie mogę sobie za bardzo wykoncypować jego przebiegu.
Konstruktywny feedback pozwala się rozwijać. Jeśli nikt nic na nic nie zwraca uwagi to niczego lepszego się nie zrobi 🙂
Co do odgrzewanych kotletów. 100% się zgadzam. Uważam że nawet jeśli są trzy WordCampy w roku, i jako prelegent chcesz wystąpić na wszystkich trzech, powinieneś znaleźć czas i zrobić trzy różne prelekcje. Jeśli nie, wystąp tylko na jednym.
P.S. Super było się spotkać we Wrocławiu. Widzimy się w Krakowie w 2025?
Dawida biorę „w ciemno” 🙂