Jeszcze miesiąc temu nie mogłam się zdecydować, czy jechać na WordCamp Europe do Serbii.
Przelot drogi (trasa Wrocław-Belgrad-Wrocław grubo ponad tysiaka), hotele w Belgradzie do najtańszych też nie należą, bilet na konferencję koło 180zł. W agendzie nie dopatrzyłam się niczego szczególnego, a na warsztaty z Gutenberga dawno nie było już miejsc.
Ale w końcu się zdecydowałam. Dzisiaj o tym, czy było warto pojechać.
Na WordCampy nie jeździ się dla prezentacji
Tak mówi coraz więcej uczestników WordCampów.
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Wyobraź sobie, że następny WordCamp nie ma żadnej agendy, albo raczej jedną wielką pozycję: pt. networking.
Pojechałbyś na takiego WordCampa?
Ja nie. Po pierwsze dlatego, że przyjechałoby mało ludzi, a po drugie, ludzie lubią mieć jakiś cel, punkt zahaczenia, choćby do dalszych dyskusji.
Więc dla mnie to, kto będzie prelegentem, o czym będzie mówić i jak się prezentuje agenda ma ogromne znaczenie.
Z WordCamp Belgrad problem był taki, że niestety agenda nie była zachęcająca. Fragment poniżej.
Tak szczerze, to jedyną atrakcją pierwszego dnia wydawała się być sesja z Mattem Mullenwegiem. Liczyłam, że wreszcie dowiemy się, kiedy Gutenberg wejdzie do WordPressa core’a.
Belgrad wydawał się taki nieatrakcyjny. Dlaczego się zdecydowałam?
Kiedy miesiąc temu rozważałam za i przeciw wyjazdowi na WordCamp Europe, wrzuciłam hasło Belgrad w Google grafika. Belgrad wydawał się brzydki i nieatrakcyjny.
Ale ostatecznie bilet kupiłam.
Tak naprawdę zdecydowałam się pojechać, kiedy moja znajoma z Wrocławia, która zna serbski, znalazła mieszkanie w atrakcyjnej cenie i zaproponowała mi wspólny nocleg.
Moja lista „za” (wyjazdem) wyglądała następująco:
- wyrwę się z domu (od 7 lat pracuję z domu)
- zobaczę po raz pierwszy Serbię
- spotkam się z ludźmi z branży
- dowiem się, co w piszczy w wielkim świecie WordPressa
- będę mieć ciekawy materiał na blog i youtube
Niesprawne mikrofony na dzień dobry
Otwarcie wydarzenia zaczęło się od jakiś problemów z mikrofonami i ostatecznie organizatorzy zaczęli mówić bez. Do ponad dwutysięcznej publiczności!
Ale, ale… W sumie nie wiem dlaczego, ale odniosłam wrażenie, że to jakoś rozluźniło atmosferę.
A może po prostu to ta dwójka ludzi – Jenny Beaumont (Francja) i Milan Ivanovic (Serbia) miała w sobie to coś, że tak przyjemnie się ich słuchało.
Uważny czytelnik zauważy, że na slajdzie w tle widać całą historię WordCampów Europejskich. Tak, ten w Belgradzie to był już szósty.
Najciekawsze prezentacje
Wystąpienie Matta Mullenwega
Bez cienia wątpliwości najciekawszą prezentacją była ta Matta Mullenwega. W tym roku sesja z Mattem nie ograniczyła się do pytań i odpowiedzi. Ojciec WordPressa rozpoczął wystąpienie od slajdów, gdzie pokazał największe kroki milowe WordPressa ostatnich miesięcy.
Następnie Matt przedstawił plany odnośnie Gutenberga, nowego Edytora WordPressa.
A zatem nowego edytora możemy spodziewać się w sierpniu pod warunkiem, że do tego czasu tysiące stron będzie już go wykorzystywać pilotażowo.
Wystąpienie ludzi z Google
Kolejną ciekawą prezentacją było wystąpienie przedstawicieli Google’a. Mimo że temat łączenia interesów WordPressa z Googlem budzi sporo kontrowersji, prezentacji Alberto Mediny bardzo ciekawie się słuchało!
Po pierwsze, zaczął z humorem mówiąc coś w stylu: pewnie wszyscy się zastanawiacie, co tutaj robi Google?
Bo faktycznie, Google nie dość, że był jednym ze sponsorów, to swoje stanowisko sponsorskie miał tak zaarażowane, że nie dało się ich nie zauważyć.
No i teraz ta ich prezentacja.
Zacznijmy od tego, że była nieźle zakamuflowana. Wpadłbyś na to, że pod tytułem Progressive WordPress Theme niewiele będzie o motywach WordPressa a raczej o tym, jak sprawić, żeby strony na WordPressie ładowały się szybciej na urządzeniach mobilnych? No właśnie.
Ale tak ma się faktycznie wydarzyć, to znaczy, żeby strony wczytywały się szybciej na mobilach za sprawą projektu współtworzonego z Googlem jako wtyczka AMP for WordPress.
O projekcie tym opowiadałam w filmiku z podsumowaniem wydarzeń kwietniowych.
Mogę śmiało powiedzieć, że pod względem technicznym była to najlepsza prezentacja całej konferencji. Już nawet nie chodzi o to, że slajdy były idealne. Tu próbka:
Najbardziej podobało mi się to, że prezenter potrafił mówić o rzeczach trudnych w bardzo przejrzysty sposób. Aż chciało się go słuchać.
Najbardziej rozczarował mnie brak czasu na część Q&A, która powinna mieć miejsca po każdej prezentacji. Liczyłam, że odważni i inteligentni WordPressowcy rzucą się na przedstawicieli Google’a z niekoniecznie wygodnymi pytaniami. A tu? Nic. Time over. Przypadek?
O pracy zdalnej i pracy na rzecz WordPressa
Kolejną prezentacją która zdecydowanie zasługuje na wyróżnienie było wystąpienie Paolo Belcastro. Paolo od wielu lat zdobywa doświadczenie w zarządzaniu ludźmi pracującymi w projektach WordPressowych zdalnie.
Paolo’a bardzo przyjemnie się słuchało. Jego prezentacja była tak bardzo… ludzka. Nie wahał się odpowiedzieć nawet na te najtrudniejsze pytania, takie jak, czy sam doświadczył w pracy wypalenia zawodowego i jak sobie z tym poradził.
Okazało się, że tak i że 3 miesięczny urlop pomógł mu wrócić do formy.
Wprowadzenie do Drupala dla WordPressowców
Dla mnie osobiście świetną prezentacją była prelekcja Davida Needhama pt. Intro to Drupal (for WP folks).
5 powodów dlaczego:
- David mówił ślicznym amerykańskim akcentem, bardzo wyraźnie.
- Miał super slajdy.
- Prezentacja miała bardzo przemyślaną strukturę, porządny wstęp, ale też sporo konkretów.
- Używam wtyczki Toolset, która powstała inspirowana Drupalem i jako uzupełnienie w WordPressie tego, co w Drupalu jest w corze. Chciałam mieć porównanie.
Ta niecała godzina wystarczyła mi, abym nie wiedząc wcześniej o Drupalu absolutnie nic, poczuła potęgę tego CMSa.
Zdałam sobie sprawę, jak wiele użytkowników WordPressa próbuje głową przebić mur próbując tworzyć wtyczkowe patchworki, żeby zaimplementować coś, co w Drupalu jest na wyciągnięcie ręki.
Interakcja z publicznością przez menti.com
Na dwóch prezentacjach prelegenci wykorzystali narzędzie Voting Mentimeter do interakcji z publicznością. Sprytne! W końcu i tak wszyscy siedzą z telefonami w ręku, więc czemu nie skupić ich uwagi na czymś co wiąże się z prezentowanym tematem?
Kilka sekund, i masz na rzutniku całe spektrum odpowiedzi od publiczności. Np. gdy prowadzisz prezentację o wypaleniu zawodowym szybko dowiesz się, ilu osób na sali to dotknęło.
Jeden z prelegentów wykorzystał również to narzędzie do otrzymywania pytań od publiczności. To akurat mniej mi się podobało. Ja zdecydowanie wolę, jak widzę na żywo osobę, która zadaje pytanie. Gdy wiem, czy to kobieta czy mężczyzna, czy drży jej głos czy może mówi szybko i chaotycznie.
Ale czy było warto jechać?
W sumie cały mój pobyt w Belgradzie kosztował mnie koło 2 tysięcy (licząc z przelotem). Całkiem sporo jak na 3 dni, ale było warto.
Z Polski przyjechało jakieś 20 osób, z częścią z tych ludzi miałam przyjemność wypić dobre serbskie wino. Ale nic nie przebije tzw. burka na śniadanie (patrz fota niżej). To takie warstwowe ciasto z nadzieniem mięsnym (choć może też być ser zamiast mięsa).
W ogóle jedzenie w Serbii jest przepyszne. Nawet na konferencji było żarełka pod dostatkiem i wszystko smakowało wyjątkowo dobrze.
Dodatkowo miałam to szczęście, że moja współlokatorka znała Belgrad i była moim przewodnikiem po tym fascynującym mieście.
Bo ta brzydota Belgradu jest tylko pozorna. Belgrad okazał się fantastycznym miastem, z mega klimatem. I nie tylko dlatego, że przypomina mi Polskę czasów PRLu, czyli mojego dzieciństwa.
Kupując bilet na WordCamp Europe nie sądziłam, że inwestuję w pakiet najlepszych wspomnień.
„Liczyłam, że odważni i inteligentni WordPressowcy rzucą się na przedstawicieli Google’a z niekoniecznie wygodnymi pytaniami. A tu? Nic. Time over. Przypadek?”
Nie sądzę… 🙂
😀
Super komentarz.
To że jest trochę jak PRL, to na pewno. Miałem wyjazd do Serbii kilka lat temu. 🙂
Rewelacyjne podsumowanie. Nie byłam w Belgradzie, ale dzięki Tobie mam jakiś ogląd jak to wyglądało od środka. I… Muszę powiedzieć, że na razie ludzie, z którymi rozmawiałam wypowiadali się o Belgradzie duuuuużo mniej pochlebnie 😀
Mój wyjazd był tak udany chyba dlatego, że moja współlokatorka znała i Belgrad i j. serbski. Zabrała mnie w tyle fajnych miejsc i poleciła dobre jedzenie serbskie. Sama konferencja była taka sobie, ale zwykle jest tak, że im większa tym mnie atrakcyjna.