To nie jest wpis o najważniejszych wydarzeniach w WordPressie w roku 2019. To jest wpis o wydarzeniach w WordPressie, które mnie osobiście zaskoczyły najbardziej.
Jeśli szukasz jakiegoś neutralnego podsumowania, to szukaj gdzie indziej. Łatwo nie będzie, bo dziś praktycznie nie ma już czegoś takiego jak niezależne pisanie o WordPressie.
Ale może jestem stronnicza, i pewnie ten mój melancholijny nastrój ma związek z zaskoczeniem numer jeden na mojej liście podsumowań.
Zaskoczenie #1 – wptavern.com bez Jeffa Chandlera, na nowym bezpłciowym motywie
wptavern.com jest postrzegany jako największy poral newsów o WordPressie. W tym roku nastąpiły ogromne zmiany. Początkowo wszystko wyglądało niewinnie i przyznam, że sama dałam się nabrać.
Najpierw, 14 sierpnia 2019, pojawia się wpis, że WP Tavern chce zatrudnić redaktorów na pełny etat.
Zatrudnić? – pomyślałam. To wptavern.com nie jest opiniotwórczym blogiem prowadzonym przez Jeffa Chandlera? Zajrzałam do zakładki About i faktycznie, tam napisane jak wół, że właścicielem wptavern.com jest firma Matt’a Mullenwega.
Jak mogłam przegapić ten fakt przez tyle lat?
Wiedziałam, że wzmianki o osiągnięciach Automattic’a i ich produktach pojawiają się zdecydowanie za często na WP Tavern, ale jednocześnie byłam fanką podcastów Jeffa i jego kumpla Johna Jacoby i właśnie one przyćmiły moją czujność. Otóż podcasty te były pełne poczucia humoru, prowadzone na luzie, miały dziesiątki wstawek z życia prywatnego prowadzących, i chyba dlatego żyłam w przekonaniu, że Jeff w wprowadzaniu WP Tavern ma sporo swobody, nawet jeśli ma jakąś umowę z Mattem.
Miesiąc później, bo 16 września 2019, do WP Tavern dołącza nowy redaktor Justin Tadlock. Początkowo nawet się ucieszyłam, bo Justin jest kontrybutorem WP oraz współautorem książki “Wtyczki do WordPressa. Programowanie dla profesjonalistów.”, która swojego czasu pozwoliła mi nauczyć się wiele o architekturze WordPressa. Liczyłam więc na świeże spojrzenie kogoś, kto w branży WP jest autorytetem.
25 listopada 2019 zaliczam tak zwany zonk.
Wptavern dostaje wówczas nową szatę graficzną. Coś co dotychczas oddawało niepowtarzalny „tawernowy” klimat, zostało zastąpione zimnym, bezpłciowym motywem.
I to był moment, kiedy zrobiło mi się tak bardzo smutno, a zaraz potem zaczęłam podejrzewać, że nieobecność Jeffa nie jest tylko tymczasowa.
Wcześniej myślałam, że może zachorował, bo nawet w momencie kiedy piszę ten wpis, na YouTube wciąż wisi zapowiedź transmisji jego kolejnego podcastu zaplanowanego na 7 sierpnia 2019.
Transmisji, która nigdy się nie odbyła:
Jak się później dowiedziałam, właśnie w sierpniu Jeff rozstał się ostatecznie z WP Tavern.
Poinformował o tym na swoim osobistym blogu we wpisie My final goodbye to the Tavern (Moje ostatecznie pożegnanie z Tavern).
Dlaczego taki wpis nie pojawił się na wptavern.com?
Tego pewnie już nigdy się nie dowiemy.
Chociaż ze skrawków informacji znalezionych tu i ówdzie możemy się domyślać, że to nie była jego decyzja:
W jednym z tweetów Jeffa czytamy:
“FedEx person delivering something that turns out to be termination release forms I have to sign. That was anti-climatic.”
A zatem kurier z FedEX dostarcza coś, co okazuje się być formularzem zakończenia współpracy, który Jeff musiał podpisać. Dodaje tylko, że było to „anti-climatic”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza rozczarowujące.
Również Jeff we wspomnianym pożegnalnym wpisie z sierpnia zaznaczył, że nie ma pracy i bezrobotny.
Zamieszczony przez niego link do podcastu, z którego liczyłam dowiedzieć się więcej o jego odejściu, też nie działa. Sam podcast też zniknął z netu. Dziwne…
Smutno mi.
Uwielbiałam jego radiowy głos, luz do siebie i ogromne poczucie humoru. Wraz z programistą Johnem Jacoby stanowili duet niezastąpiony.
WP Tavern prowadzona teraz przez Justina nie jest już tym samym miejscem.
Jest sporo plusów, bo wpisy pojawiają się znacznie częściej. Justin pisze mocno i nie szczędzi osobistych akcentów. Ale dla mnie WP Tavern powoli przeobraża się w korpo-newsy.
Ani z tawerną, ani piwem nie ma już nic wspólnego.
Dawna tawerna zostanie tylko we wspomnieniach czytelników, a jej stary klimatyczny motyw można oglądać już tylko w wirtualnych muzeach typu WayBack machine:
Zaskoczenie #2 – ACF przechodzi na model subskrypcji i drastycznie zwiększa ceny
Wersja rozszerzona popularnej wtyczki do tworzenia custom fieldów zmienia sposób zarabiania.
Do niedawna, można było kupić ACF Pro za 100 dolarów australijskich (około 273 zł) i używać na nieskończenie wielu stronach dożywotnio. Włączając w to dożywotni dostęp do aktualizacji.
W momencie kiedy piszę ten wpis, ta oferta wciąż jest dostępna, ale w każdej chwili może zniknąć.
Autorzy wtyczki zapowiedzieli przejście na model subskrypcji i teraz trzeba będzie płacić 249 dolarów amerykańskich (około 968,72 zł) i to co roku, jeśli chcesz używać ACF Pro na nielimitowanej liczbie stron.
Sam fakt przejścia na model subskrypcji nie jest dla mnie zaskoczeniem. Taki krok poczyniło w ostatnim czasie sporo firm. Zaskoczyła mnie za to ogromna różnica w cenie.
Fani ACFa twierdzą, że jest to krok uzasadniony i nadal ACF Pro jest warty swojej ceny.
Moim zdaniem, może to być bardziej ryzykowne niż się wydaje.
Podobnie jak słynna krzywa Laffera pokazuje, że nie ma liniowej zależności między zwiększaniem podatku a przychodami z tego tytułu do budżetu państwa, obawiam się, że w przypadku polityki cenowej ACFa może okazać się podobnie.
Ludzi, których nie będzie stać na zakup abonamentu w nowej cenie zaczną kombinować. I ostatecznie przychody z wtyczki mogą nie być takie jakich by się spodziewano, a może nawet niższe niż przy poprzednim modelu cenowym.
Zaskoczenie #3 – nowy edytor WordPressa jest dopiero gotowy w 20% w stosunku do planów
Matt Mullenweg podczas State of the Word 2019 powiedział, że nowy edytor WordPressa jest gotowy w 20%.
Przyznał, że faktycznie wychodzi na to, że mamy 10% postępu rocznie, ale podkreślił też, że to, co jest gotowe to solidne fundamenty, na bazie których możemy rozwijać WordPressa przez kolejną dekadę.
Przypomnę, że w sumie zaplanowane są 4 fazy rozwoju nowego edytora i właśnie dobiega końca jego pierwsza faza, która miała na celu usprawnienie edycji na poziomie wpisów.
Jednocześnie toczy się faza druga i trwają prace, które ostatecznie umożliwią budowanie całych witrynach w oparciu o bloki, łącznie z własnym headerem, stopką i całymi układami stron. Zrewolucjonizuje to również sposób tworzenia motywów.
Nowe możliwości już teraz można zobaczyć instalując wtyczkę Gutenberg i przełączając się w tryb eksperymentalny.
Inne zaskoczenia?
To nie jest pełna lista tego, co mnie zaskoczyło w ekosystemie WordPressa w 2019.
Było jeszcze sporo innych zaskakujących wydarzeń. Jak choćby Divi, który też uderzył w kierunku edycji całych stron w oparciu o drag-and-drop i swój system modułów (“Divowych” odpowiedników bloków). Krótko mówiąc, motyw Divi stał się teraz Theme Builderem.
Najwyraźniej Divi desperacko próbuje dorównać Elementorowi, który taką możliwość wprowadził już rok temu.
Ja osobiście mam mieszane uczucia do tego kierunku “full size editing”.
Bo o ile możliwość zrobienia zupełnie bez kodowania własnego headera jest kusząca, to nie zapomnijmy, że korzystanie z gotowych motywów ma mnóstwo zalet, największą jest oszczędność czasu i to, że ktoś zrobił 90% ciężkiej roboty za nas.
I co z tego, że teraz można samodzielnie „wyklikać” i header i stopkę w Elementorze czy Divi. WordPressowy Motyw to znacznie więcej niż tylko szablon dla strony głównej, wpisów, własny header i stopka. Ale to już temat na inny wpis…
A co Ciebie zaskoczyło najbardziej w roku 2019 w WordPressie?
Komentarz subskrybujący odpowiedzi.
Nowy edytor gotowy jest w 20%? Naprawdę?
To ciekawe co tam będzie jeszcze dalej….
Może nie WordPress ale zdziwienie w temacie społeczności.
Pewnie znów podpadnę komuś ale mnie zadziwił (i nie tylko mnie) brak kilku osób które „od zawsze” się pojawiały na WordCampie.
Dziwnie było prosić się o rytualną coroczną fotkę z filiżanką na ściance jakiegoś gościa tylko od foto.
Arku, ja żałuję, że nie pojechałam. Miałam kupiony bilet, ale potem za dużo rzeczy się złożyło na to, że jednak odpuściłam. Chyba każdy ma gorsze i lepsze okresy w życiu, ja miałam ostatnio ten z gorszych. Narobimy. Miejmy nadzieję, że next time Wojtek też będzie.
Faktycznie trochę jest tych zaskoczeń, ale ja osobiście WordPress uwielbiam i nie wyobrażam sobie by prowadzić mojego bloga na jakiejś innej platformie 😉